To jóż rok
24 kwietnia 2018, 09:13
Kochany synku, mój Arturku jest mi bardzo źle bez Ciebie. Tak długo z Tatą na ciebie czekaliśmy, a teraz Cię nie ma. Wyczekiwaliśmy twojego przyjścia na świat jak cudu, bo to miał być nasz prywatny cud. Miałeś powstać z mojego ciała, miałam Cię urodzić i wychować. A teraz nie jest mi dane patrzeć jak rośniesz, bo cię nie ma.
Leżysz na cmentarzu w tej malutkiej, białej trumience i nie chce nawet myśleć co dzieje się z twoim ciałkiem.
Kiedy byłeś jeszcze w brzuchu, tak bardzo się o Ciebie martwiłam. Każda sekunda, w której nie czułam twojego ruchu była dla mnie prawdziwą torturą.
Najgorsza była wizyta w szpitalu, na której mieliśmy z Tatą posłuchać twojego serduszka żeby się uspokoić. Bardzo się o ciebie martwiliśmy. Wtedy kiedy mieliśmy posłuchać bicia twojego maleńkiego serduszka, usłyszeliśmy najgorszą wiadomość w życiu.
Gdy z położną szliśmy zrobić KTG, uśmiechaliśmy się z Tatusiem do siebie myśląc, że nasze obawy są bezpodstawne. Że posłuchamy jak sobie żyjesz we mnie, a Tatuś wyśmieje mnie, że tak panikowałam…ale tak się nie stało.
Z każdym ruchem słuchawki KTG na moim brzuchu. Z każdą przeciągającą się w nieskończoność sekundą badania, nadzieja malała. Położne nie mogły znaleźć Twojego serduszka.
Zaczęłam płakać. Nie mogłam tego pojąć, przecież jeszcze całkiem niedawno wywijałeś w moim brzuchu, a tata kładł na nim rękę żeby mógł poczuć tak jak ja Twoje kopniaczki. Zawsze gdy to robił mówił do ciebie ''Arturku mój malutki''.
Jak zawołali lekarza żeby zrobił USG, które nie mogło przegapić serduszka u tak dużego chłopca, moja nadzieja na chwilę powróciła po czym zaczęła uciekać. Tak długo szukali, pamiętam wszystko jak przez mgłę. Pamiętam tylko mój strach i Tatusia, który był przerażony. Bał się o nas.
Wtedy nadeszła najgorsza wiadomość ''Już nic nie możemy zrobić''. To było straszne ból rozdzierał mi serce. Bo jak to? Mój Arturek? Mój synek na, którego wszyscy czekali? Cała rodzina i przyjaciele czekała na telefon z dobrą nowiną. Czekał naszykowany pokoik mojego maleństwa z łóżeczkiem, wózkiem, komodą z ubrankami.
Płakałam cały czas, chociaż to do mnie nie docierało. Jak może zabraknąć mojego dziecka, które kocham ponad życie?
Pierwszy raz widziałam twojego Tatę tak rozdartego. Pomimo, że jemu też było trudno … wspierał mnie i to bardzo. Gdyby nie on nie wiem czy wyszła bym z tego w takim stanie w jakim jestem w tej chwili.
Po okropnie samotnej nocy w szpitalu przyjechał Tatuś oraz pan doktor który prowadził nas przez całą ciążę i zabrał nas na badanie. Po nim powiedział, że nie ma pojęcia dlaczego tak się stało. Mówił, że z tobą łożyskiem jest wszystko w porządku, ty rozwijałeś się prawidłowo, a ciąża przebiegała książkowo. Płakaliśmy z tatą tak bardzo. Strasznie bolały nas serca. Nosiłam Cię w sobie, a ty już byłeś daleko. Byłeś już Aniołkiem… moim aniołkiem.
O godzinie 11:00 podłączyli mnie pod kroplówkę wywołującą poród. Musiałam Cię sama urodzić choć to było trudne fizycznie i psychicznie, ale musiałam to zrobić. Lekarz mówił, że to dla mojego dobra. Lepiej żebym urodziła Cię sama, niż by mieli Cię ze mnie wyciąć.
Chociaż bolało okropnie po 17:00 byłeś już ze mną. Trzymałam Cię w ramionach, takiego malutkiego. Ważyłeś 3100 gram i mierzyłeś 56 cm. Mój cudowny chłopczyk. Byłeś wtedy taki piękny, oczka miałeś zamknięte. Wyglądałeś jak byś po prostu spał. Twój maleńki nosek, Twoje cudowne usteczka, które miały do mnie mówić MAMO. Ten uroczy loczek który wystawał kiedy założyli ci czapeczkę. Wyglądałeś jak każdy inny noworodek. Miałam jeszcze o końca nadzieję że zapłaczesz, że to wszystko okaże się nie prawdą… ale się tak nie stało. Usłyszeliśmy ciszę zakucaną jedynie szumem szpitala. Najgorsza cisza świata.
Ale nawet tobą, takim cichutkim, nie pozwolili się nam nacieszyć. Zabrali Cię. Od twojej Mamy która Cię tak bardzo kochała i Taty który również na ciebie czekał pełny miłości. Chciałam czerpać jak najwięcej z chwili w której trzymałam Cię w ramionach, ale ta chwila była zbyt krótka. Kiedy było już po wszystkim poszłam na salę i nie mogłam przestać o tobie myśleć. Gdyby nie to, że położne pozwoliły Twojemu Tacie zostać ze mną na noc w szpitalu nie wytrzymała bym tego. Tata pomógł mi przejść przez to piekło, był i wciąż jest dla mnie ogromnym wsparciem. Pomimo że się o mnie bał to pomagał mi Ciebie urodzić.
Kolejne dni ciągle myślałam o moim Aniołku. Myślałam jak by to było gdyby wszystko ułożyło się zupełnie inaczej… tak jak powinno. Wyobrażałam sobie że śpisz w łóżeczku, albo że leżysz obok mnie na łóżku a ja wpatruję się w twoje piękne oczka, których nie dane mi było ujżeć.
Kiedy musiałam wylać do umywalki mleko z piersi, pękało mi serce. To było twoje mleko, Ty miałeś je jeść i rosnąć.
Ale jedna z cięższych chwil była jeszcze przed nami. Twój pogrzeb. Nie mogę opisać co wtedy czułam. To jest nie wykonalne. Tak bardzo chciałam Cię jeszcze zobaczyć ale mi nie pozwolili. Mogłam jedynie ucałować twoją trumienkę i wpatrywać się w nią tak jak bym wpatrywała się w Ciebie. W mój najdroższy skarb, który musiałam oddać na zmarnowanie.
Kiedy wkładali Cię do ziemi czułam się pusta. Pusta w środku, nie czułam kompletnie nic jak by mnie nie było. Jakby zakopywali moją dusze razem z Tobą. Nawet nie miałam sił płakać.
Otrzeźwił mnie wtedy krzyk twojego Ojca. On nie płakał on krzyczał, tak bardzo cierpiał. Przy Twoim odejściu cierpieli wszyscy których kochamy….którzy ciebie kochali.
Na drugi dzień czekało nas pakowanie i wynoszenie Twoich rzeczy. Wyobrażałam sobie wtedy jak byś wyglądał w swoich ubrankach, jak byś spał w swoim łóżeczku. Mam nadzieję ze wygodnie ci się leży na literkach-podusiach które dla ciebie uszyłam. Przez to że byłeś taki maleńki zmieściły się do trumienki i pozwolili mi cię z nimi pochować. Były one przeznaczone tylko dla ciebie i cudownie ze możesz mieć ze sobą coś od mamy. Reszta rzeczy będzie czekała. Będzie czekać na twojego brata lub siostrę. Chcę żebyś wiedział, że pomimo tego że kiedyś pojawi się twoje rodzeństwo to ty będziesz naszym pierwszym dzieckiem. Będziemy cię kochać zawsze i do końca.
TWOJA MAMA
Dodaj komentarz